Później pojecałam na koncert. Graliśmy z orkiestra na imieniny szefa. Objadłam się strasznie.....przytyłam z dwa kilo.. :D
W każdym razie wróciłam i od razu właczyłam sobie świateczne piosenki. Tak mnie natchnał puch za oknem, że odrazu mi się świat zachciało. : ] Teraz boję się wyłaczyć odtwarzacza i wrócić do szarej codzienności. Nie mogę się doczekać migoczacej choinki i tych wszystkich przygotowan światecznych. :)
A teraz czas na stylizację :
Żakiet- Vivienne Team
Bluzka- Tingeling
Spódnica- No name (prawdopodobnie Fudge)
Sandały- Folk
A z głośników leci mi melodyjny głos Franka Sinatry..... ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz