niedziela, 24 lutego 2013

Everybody's on the run.

Niedzielny poranek, 7:30. Nie, nie chcę slyszeć tego budzika, który wydaje mi się być jeszcze głośniejszy niż zwykle.
Wstałam jeszcze myślami będąc w krainie snów. Co mnie otrzeźwiło ? Widok okropnej pluchy za oknem, co oznaczało dla mnie dwu i pół kilometrowy spacer w przeraźliwie zimnym deszczu i konieczność zamiany mojego ukochanego paletka na dość znienawidzoną kurtkę.
Godzina spędzona w jak zwykle zbyt mało ogrzanym kościele, przepełnionym dziś na dodatek znudzonymi nastolatkami oczekującymi jedynie końcowych słów "idźcie w pokoju Chrystusa". Dodatkowe 20 minut zajmuje mi spotkanie dla kandydatów do bierzmowania, na którym słyszę drugie dziś z kolei kazanie, które nie wniosło w moje życie nic nowego, oprócz przekonania, że wszyscy chrześcijanie są jak ptactwo domowe.
Powrót do domu, kawa, trochę słodyczy i laptop. Wciąż męcząca świadomość, że jutrzejrzy sprawdzian z biologii i prasówka z WOS-u nie mają litości, i nie pozwolą mi o sobie zapomnieć.
Kolejna nudna niedziela dobiega końca.



Bluzka  Bonjur Bizou
Spódnica  Special Offer
Buty  Perfect Day
Torebka  Decades

1 komentarz:

Heneda pisze...

Ładniusio c: