Wczorajszy listopadowy dzien minął mi pod znakiem cichej zadumy i szarości. Dwie godziny spędzone na cmentarzu, zapalenie kilkunastu świec, spotkanie rodziny bliższej, dalszej oraz wogóle mi nigdy nie znanej, spacerowanie cementowymi alejkami. Może to dziwne, ale bardzo lubię to święto.
Dzisiaj natomiast odwiedziłam z rodzicami dwa inne cmentarze na których też mamy bliskich, i już nie było tak fajnie. Ugrzęzłam(?) w błocie po kostki, i wyratowały mnie założone glany, dzięki nim mogłam się jakoś poruszać. :D
A stylizacji straaaaaaasznie nie lubię. Ale ulitowałam się nad moją biedną Lilian, zdjęłam jej wkoncu obcasy i założyłam coś wygodniejszego.
Może dodam jeszcze jedną stylizację...ale nie, jednak nie.
Bluzka- i znów No Name(i znów chyba Fudge)
Top(pod spodem)-
IdentiTee
Spodnie- Jordache
Glany- Fallen Angel
UBÓSTWIAM CHRISA CORNELLA ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz